KONKUBINA TEŻ MA PRAWO DO ROZLICZENIA JEJ OSOBISTEJ PRACY W PROWADZENIU DOMU I WYCHOWANIU DZIECI PO USTANIU KONKUBINATU.

rozliczenie konkubinatu

Powyższe stało się faktem.

O tym wyroku w internecie ponoć wrzało już od dawna. Ja, jak zawsze po boomersku, ogarnęłam temat z lekkim opóźnieniem – u mnie po prostu internet nie wrze😉 Przeczytałam i uśmiałam się do łez…za to kocham moją pracę, bo bywa tak straszno, jak „śmieszno”. A męskie postrzeganie relacji damsko-męskich chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać i dostarczać coraz to nowszej wiedzy w tej materii😉

Niemniej jednak, z nieukrywaną satysfakcją prezentuję Państwu postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 25 czerwca 2025 roku (sygnatura akt: I CSK 696/25) odmawiające przyjęcia skargi kasacyjnej pozwanego konkubenta do rozpoznania (od wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie w sprawie: I ACa 239/23), którym SN przypieczętował stanowisko, że „osobistą pracą, jaką powódka wnosiła na prowadzenie domu i wychowanie dzieci stron, przyczyniała się ona do powiększenia majątku przez pozwanego” i to, jako swoisty „quasi nakład”, należy rozliczyć po zakończeniu wspólnoty konkubenckiej na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu.

O tym, że „siedzenie” kobiety-żony w domu z dziećmi ma wartość, prawo nas przekonuje od dawna.

Art. 27 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego:  

Oboje małżonkowie obowiązani są, każdy według swych sił oraz swych możliwości zarobkowych i majątkowych, przyczyniać się do zaspokajania potrzeb rodziny, którą przez swój związek założyli. Zadośćuczynienie temu obowiązkowi może polegać także, w całości lub w części, na osobistych staraniach o wychowanie dzieci i na pracy we wspólnym gospodarstwie domowym.

Art. 43 § 3 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego:  

Przy ocenie, w jakim stopniu każdy z małżonków przyczynił się do powstania majątku wspólnego, uwzględnia się także nakład osobistej pracy przy wychowaniu dzieci i we wspólnym gospodarstwie domowym.

Jeśli jednak chodzi o związki konkubenckie, orzecznictwo i doktryna są zgodne co do tego, że w żadnym wypadku do tego typu relacji nie możemy stosować przepisów regulujących związki formalne (zatem także te zacytowane powyżej przepisy).

Nadal niestety trochę gorzej ze świadomością społeczną w Polsce w tym zakresie – i tak: kobieta ta siedzi i siedzi, w przerwie od siedzenia rodzi te dzieci, w międzyczasie, jak siedzi, pralka sama pierze. Ma pampersy więc odpada taplać się w tetrowych pieluchach. Zmywarka jej zmywa, odkurzacz odkurza. Jakie ognisko domowe?! Gaz ma lub indukcję, ciepło ma w domu. Wykopek nie robi i żniw nie ogrania…W kolejkach stać nie musi…SIEDZI…i wymyśla, że jej źle...

Dlatego tym bardziej, dostrzeganie tego problemu na poziomie orzeczniczym jest bardzo cenną praktyką, chociażby w kontekście rosnącej popularności związków nieformalnych.

Co więcej, Sąd Najwyższy w przytaczanym orzeczeniu, niezwykle trafnie skonstatował:

„Oczywiście sprzeczne z ustaleniami Sądów meriti jest twierdzenie skarżącego, jakoby celem stron było funkcjonowanie w związku, ale "niebezterminowym", a cel związku został osiągnięty wskutek "kilkunastoletniego wspólnego życia", a na tym "założeniu" została oparta większość przedstawionych zagadnień prawnych. Nie sposób uznać, aby jakakolwiek relacja, czy to małżeństwo, czy konkubinat, miała być zawierana z założeniem, że ta relacja ulegnie szybkiemu rozpadowi, nikt przecież racjonalnie myślący nie decydowałby się na wspólne życie z drugą osobą oraz posiadanie potomstwa, gdyby przewidywał już w momencie zainicjowania relacji i jej realizacji, iż jest ona ograniczona w czasie i ulegnie zakończeniu”.

KONIEC KROPKA :D

Przytulam prawnie i wracam do siedzenia😉
radca prawny Dorota Dziemianowicz

tekst i foto: Dorota Dziemianowicz